2. Niedziela po Narodzeniu Pańskim
Przed Świętem Epifanii i wizytą Mędrców ze Wschodu powracamy dziś na chwilę na pola betlejemskie. Widzimy tam spracowanych pasterzy, którzy po trudach dnia odpoczywali. Widzimy też niebo otwarte i słyszymy chóry aniołów głoszących światu tę radosną wieść, że narodził się Zbawiciel świata, że przyszedł na świat Syn Boży. Tej niesłychanej wieści pasterze nie pozostawili dla siebie. Spontanicznie podjęli decyzję: „Pójdźmy zaraz do Betlejem i oglądajmy to, co się stało i co nam objawił Pan”.
I odtąd przez wieki przypominana jest nam ta radosna wieść o Bożym Synu, przypominany jest nam obowiązek przekazywania tej wieści dalej – całemu światu. Rodzi się jednak pytanie, czy w okresie świąt Godowych bywamy obecni duchowo w Betlejem i w spokoju serca „oglądamy to co się stało i co nam objawił Pan”? Przecież jedynie tam, we właściwych wymiarach i prawdziwym świetle, ujrzeć może człowiek siebie, swoje własne życie, ale i wszystkie sprawy tego świata. Gdzież chcemy znaleźć głębszą treść życia i nieprzemijające wartości, jeśli nie tam w Betlejem, gdzie Bóg objawia je nam.
To tam Bóg objawił się w pełni człowiekowi, jako Bóg miłości, łaski i pokoju. To tam, w Jezusie Chrystusie dał nam nową nadzieję i dary nowego życia. W Betlejem zjawiła się światłość, która rozprasza wszelkie mroki życia. W obliczu tego najradośniejszego zwiastowania, jakie kiedykolwiek rozległo się na ziemi, badamy samych siebie i zastanawiamy się nad własnym życiem i pytamy: co dały nam tegoroczne święta, co pozostanie z nich w nas i czy staniemy się, jak apostoł Paweł, dobrymi ambasadorami naszego Pana? Bo tylko On, jak pisze dziś Apostoł, ma moc utwierdzić was według ewangelii mojej i zwiastowania o Jezusie Chrystusie, według objawienia tajemnicy (Rzym 16, 25).