4. Niedziela po Wielkanocy – Niedziela Cantate
I widziałem jakby morze szkliste zmieszane z ogniem, i tych, którzy odnieśli zwycięstwo nad zwierzęciem i jego posągiem, i nad liczbą imienia jego; ci stali nad morzem szklistym, trzymając harfy Boże. I śpiewali pieśń Mojżesza, sługi Bożego, i pieśń Baranka, mówiąc: Wielkie i dziwne są dzieła twoje, Panie, Boże Wszechmogący; sprawiedliwe są drogi twoje, Królu narodów;
Obj 15,2-4
Chrześcijanie lubią odwoływać się do Bożej sprawiedliwości. Najczęściej kojarzy się ją ze srogością, osądzaniem czy nawet groźbą wiecznego potępienia. Co prawda lęk przed Bożymi karami wydaje się w obecnych czasach przygasać, niemniej wciąż stanowi jedno ze skuteczniejszych narzędzi „zachęcania” wiernych do posłuszeństwa. Jedną z ofiar metodologii wzbudzania lęku przed Bogiem, Sądem Ostatecznym, końcem świata i innymi niewyobrażalnie strasznymi wydarzeniami stała się Apokalipsa św. Jana. Księga, która miała nieść pocieszenie, nadzieję i pokój, niejednokrotnie w tradycji chrześcijańskiej stawała się źródłem mrożących krew w żyłach przepowiedni.
Tymczasem Apokalipsa, która powstała w I wieku n.e. miała przede wszystkim nieść nadzieję wobec prześladowań, jakich doświadczali chrześcijanie. Nie trzeba było opisywać strasznych wizji przyszłości, ponieważ dramat odbywał się na ich oczach i z ich udziałem. Antychryst, zwierzę, morze ognia – to symboliczny zapis wielu doświadczeń, którym poddawani byli chrześcijanie szczególnie w Cesarstwie Rzymskim. Temu dramatowi apostoł Jan przeciwstawił niosącą nadzieję wizję, że nadejdzie taki dzień, w którym wszyscy, którzy wytrwają staną przed tronem Najwyższego i zaśpiewają mu pieśń zwycięstwa. Ponieważ jednak apostoł posłużył się gatunkiem literackim wymagającym użycia języka metafor, symboli i znaków, utorował drogę do niezliczonych interpretacji, które odnoszą się nie tylko do czasów współczesnych Janowi, ale sięgają całej historii świata, aż po jego koniec na Sądzie Ostatecznym.
Jakiejkolwiek by jednak interpretacji nie zastosować trzeba przyjąć, że Apokalipsa nie jest księgą strachu i przerażających wizji, lecz zwycięstwa, nadziei i ostatecznej radości. I widziałem jakby morze szkliste zmieszane z ogniem, i tych, którzy odnieśli zwycięstwo nad zwierzęciem i jego posągiem.
To słowa, które przy pobieżnym czytaniu mogą budzić lęk. Szkliste morze to symbol ludzkości, narodów, nad którymi panowanie objął Antychryst. Dla pierwszych chrześcijan w Cesarstwie Rzymskim raczej nie było wątpliwości, że antychrystem jest cesarz Neron. Później Antychryst był upatrywany w osobach wielu innych przywódców, którzy okazali się potężni i okrutni zarazem. Obecnie wielu chrześcijan twierdzi, że antychryst dopiero się narodzi, by objąć władzę nad światem. Która interpretacja jest poprawna? A może w każdej jest prawda? Jedno nie ulega wątpliwości. Choć Antychryst doprowadził lub doprowadzi do tego, że szkliste morze zmiesza się z ogniem, czyli ludzie poddani zostaną uciskowi, cierpieniu, walce ze sobą, to dla tych, którzy ufają Bogu walka będzie wygrana, a Antychryst pokonany.
Dla starożytnych chrześcijan, prawdopodobnie takim symbolem zwycięstwa był moment, w którym cesarz rzymski Konstantyn Wielki zalegalizował chrześcijaństwo i uczynił z niego religię uznawaną przez Cesarstwo. Niewątpliwe fakt ten wydawał się być triumfem wiary chrześcijańskiej. Oto Cesarstwo, które dotychczas brutalnie prześladowało chrześcijan, zaczęło np. finansować budowę chrześcijańskich świątyń. Były powody, by śpiewać radosne pieśni. Ale przyszło też zapłacić cenę. Powstała struktura, z jednej strony potrzebna, mająca znaczący i pozytywny wpływ na rozwój chrześcijaństwa, lecz z drugiej strony narażona na pokusę sięgania po państwowe narzędzia, które pozwalały myśleć o narzucaniu całym społeczeństwom kościelnych praw. Krótko mówiąc bywało, że prześladowany, z czasem stawał się prześladującym.
Także i obecnie możemy pomyśleć, że to dobrze, iż Kościół chrześcijański stał mocny i wpływowy. Pytanie tylko, co z ludźmi, którzy dzisiaj mają się źle, cierpią, są represjonowani, nawet przez tych, którzy imię Boga mają na ustach? Co dzieje się z życiowymi rozbitkami, ludźmi przeżywającymi kłopoty, często piętnowanymi przez innych? Czy Kościół/Kościoły to wciąż miejsce także dla nich?
Nigdy do końca nie wiemy jak potoczy się życie. Nie możemy przewidzieć jakich porażek, upadków i problemów możemy doświadczyć. Z pewnością więc warto wziąć do siebie przesłanie apostoła Jana, że Bóg nigdy człowieka nie opuszcza. Stoi po jego stronie i wyciąga do niego rękę, bez względu jak daleko człowiek od Boga odszedł. Warto też pamiętać, że nie prawo, nie posłuszeństwo, a nawet nie pobożność stanowią największe przykazanie. Jezus bez najmniejszych wątpliwości powiedział: Największym przykazaniem jest miłość.
Warto o tę miłość zabiegać, by w chwili, gdy przydarzy nam się jakiś upadek, Kościół nie jawił się jako miejsce ludzi doskonałych, gotowych wytknąć palcem każdy grzech, ale jako społeczność grzeszników, których łączy miłość do Boga i do drugiego człowieka.