22 Niedziela po Trójcy Świętej – 27.10.2013
6. Z czym mam wystąpić przed Panem, pokłonić się Bogu Najwyższemu? Czy mam wystąpić przed nim z całopaleniami, z rocznymi cielętami? (…)
8. Oznajmiono ci, człowiecze, co jest dobre i czego Pan żąda od ciebie: tylko, abyś wypełniał prawo, okazywał miłość bratnią i w pokorze obcował ze swoim Bogiem.
Mi 6,6-8
Prorok Micheasz stawia przed nami pytanie, które niejednemu człowiekowi spędzało i być może nadal spędza sen z powiek: – Jak i z czym mam stanąć przed Bogiem? Co mam uczynić, aby znaleźć łaskę w jego oczach? Być może w obecnych czasach pytanie nie jest stawiane z taką intensywnością, jak dawniej. Zwłaszcza, jeśli w życiu się układa, zdrowie względnie dopisuje, jest praca, można spłacać na czas kredyty, zaspokajać podstawowe potrzeby. Częściej natomiast można usłyszeć: – Dlaczego miałbym wierzyć w Boga? Jakie mogę mieć korzyści?
– Masz tylko jedno życie – słyszymy nieraz – Odetnij to, co hamuje twój rozwój. Odrzuć wszystko, co przeszkadza ci w zdobyciu szczęścia i stoi na twojej drodze rozwoju. W wielu przypadkach, to słuszne rady. Ale bywają sytuacje, wcale nierzadkie, że tak postępując, zaczynamy krzywdzić innych, a przede wszystkim najbliższych.
Rodzina potrzebuje czasu i zaangażowania, czyli ogranicza dyspozycyjność, a konkurencja nie śpi. – Najlepiej więc, gdy podzielimy się obowiązkami rodzinnymi – stwierdza się rozsądnie i nowocześnie. Niestety, ów podział najczęściej polega na tym, że kobieta poświęca się wychowaniu dzieci, bo przecież tylko ona się do tego nadaje, a mężczyzna w tym czasie robi karierę zawodową i stara się godziwie zarabiać na życie. Nie zawsze ten model jest zły, dawniej nawet się sprawdzał. Obecnie jednak rezultat bywa taki, że w wieku około czterdziestu paru lat, jedno z partnerów może być u szczytu kariery, a drugie nie może znaleźć żadnej pracy, bo dotychczasowe życie poświęciło rodzinie, nie zdobyło doświadczenia zawodowego i niestety nie ma już dwudziestu lat. Do tego, właśnie tym momencie dochodzi coraz częściej do rozwodu. Dla osoby pracującej i mającej pieniądze, rozwód staje się trampoliną do jeszcze większej kariery i do nowego związku, zwykle z kimś młodszym. Usprawiedliwienie zawsze się znajdzie: – Bo przecież to ja mam jedno życie i to ja mam prawo do szczęścia. Tyle tylko, że osoba, która dotychczas poświęcała się wyłącznie rodzinie, może zostać niemal bez niczego… – Ale to ja ma prawo do szczęścia, prawda? Pytanie tylko, czy moja „prawda” nie krzywdzi, szczególnie tych, którzy część swego życia nam poświęcili.
Co w tym kontekście może dać wiara w Boga? Bez wątpienia może przynieść odpowiedź na pytanie Micheasza: Z czym mam wystąpić przed Panem? Mogę uczynić to z wiarą, która rodzi wolność życia bez egoizmu, krzywdzenia innych, dostrzegania tylko „własnej prawdy”. Wolność do szczęścia, samorealizacji i samorozwoju. Wolność nierozerwalnie połączoną z odpowiedzialnością – jednym z podstawowych pojęć ewangelickiej refleksji etycznej. Bo nasza wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się krzywda drugiego człowieka. Prorok ujął to w prostej zasadzie: – Oznajmiono ci, człowiecze, co jest dobre i czego Pan żąda od ciebie: tylko, abyś wypełniał prawo, okazywał miłość bratnią i w pokorze obcował ze swoim Bogiem.