Komentarz prawosławny – niedziela 24.11.2013

1005111_584368318302401_794768481_n

22. Niedziela po Pięćdziesiątnicy

 Łk 10, 25-37

W świętej lekturze Ojców, poprzez których Boski Duch ożywia literę Pisma, rzucone Chrystusowi pytanie zawiera w sobie ciężar hipokryzji pytającego. Jego intencje odkrył przed nami Ewangelista używając terminu, który ściśle oznacza wystawianie współrozmówcy na próbę czy pokusę. Za pytaniem znawcy hebrajskiego Prawa o to, które spośród 613 nakazów powinien odziedziczyć, a zatem zachować, aby otrzymać życie wieczne, stała nie tylko zwykła drwina, ale prowokacja, która miała posłużyć oskarżeniu Jezusa o podburzanie przeciwko ładowi społecznemu. Język pytającego był tu – jak powiedział Cyryl Aleksandryjski – namaszczony miodem oszustwa, podczas gdy serce całkowicie wypełnione goryczą.

Znający wszystkie zakamarki ludzkich serc Chrystus wskazuje, by pytający odnalazł prawdę w sobie samym, skoro została mu już ona objawiona. Wówczas uczony odpowiada Nazarejczykowi w formie skompilowanych trzech cytatów z Tory (por. Pwt 6,5; Kpł 19,18 i 18,5) zakładając, że Jezus je odrzuci. Nie rozpoznaje Mesjasza, który jest zwieńczeniem Prawa (por. Rz 10,4 i Ef 2,15) i w którym zbawczo wypełni się przykazanie miłości, poprzez którą poświęcamy Bogu całe nasze człowieczeństwo i w tym uświęconym człowieczeństwie odnajdujemy miarę miłości do każdego, kto jest tuż obok, w pobliżu, blisko. Aby dostrzec nasze sąsiedztwo z Bogiem i drugim człowiekiem musimy, jak uczy Zbawiciel w przypowieści, być jak Samarytanin, który myśli sercem. Ten, kto ma więc szeroko otwarte serce, ma też szeroko otwarte oczy – widzi więcej niż inni, bo spogląda poza siebie, nosząc Boga w sobie.