II Niedziela Paschy – Antypascha
Niedziela o św. Tomaszu
J 20, 19-31
Antypaschą w schrystianizowanym świecie greckim przyjęło się nazywać pierwszą niedzielę po Wielkanocy lub cały tydzień następujący bezpośrednio po Tygodniu Paschalnym. Przedrostek anty- nie wyraża jednak opozycji, a pozytywne usytuowanie naprzeciwko Paschy – tak, aby stanowiła Ona centralny punkt odniesienia dla naszego życia. Ponieważ zaś pierwsza niedziela po liturgicznych obchodach Chrystusowej Paschy pozostaje nadal Paschą, każda kolejna jest sakramentalnie taka sama.
Królewskie wrota w cerkwiach, otwarte w Tygodniu Paschalnym, głosiły prawdę, że Grób Pański jest pusty, a Chrystus wyszedł ku nam, do każdego otwartego ludzkiego wnętrza, by wybudzić nas ze stanu śmierci. Z ewangelicznej relacji dowiadujemy się dziś jednak, że Jego Świętemu Zmartwychwstaniu nie towarzyszyła powszechna euforia – to najważniejsze wydarzenie w historii uniwersum dokonało się bowiem w mistycznej ciszy. Nawet apostołowie zamknęli się w odosobnieniu, czuwając i czekając na wypełnienie się Pisma i widoczny tego znak. Co wówczas myśleli, co odczuwali? Ewangelista podaje, że towarzyszył im strach przed prześladowaniami – ludzka słabość, ale przecież gdyby Chrystus nie powstał z martwych, zagrażająca im śmierć z ręki Żydów byłaby daremna. Zbawiciel sam jednak odnajduje tych, którzy Mu zawierzyli, a wypowiadając dwukrotnie słowa Pokój wam, przynosi uczniom to, czego im brakowało. Po raz kolejny i po wszystkie czasy za wypowiedzianymi przez Chrystusa słowami podąża rzeczywistość: nadnaturalne ukojenie i radość panuje wśród oglądających Jego zbawcze rany. Tego i Chrystus, objawiający całą Boską Trójcę, oczekuje od nas: pokazania Mu naszych wszystkich ran, grzechu, słabości, by mógł po raz kolejny dokonać cudu.
Dzisiaj także, poprzez świadectwo wątpiącego Tomasza, Zmartwychwstały przedstawia się nam jako ten, któremu milsza jest szczera niewiara niż nieszczera wiara. Bogu bliższy jest wszakże prostoduszny sceptyk, który odrzucając to, co niepewne, w końcu odnajdzie to, co pewne i konieczne, aniżeli stworzenie, które wbrew pierwszym słowom Dekalogu zajmuje miejsce Stwórcy. Czyżby Bóg wierzył w człowieka bardziej, niż człowiek w Boga?