IV Niedziela po Wielkanocy – O Paralityku
J 5, 1-15
Duchowe wczytanie się w słowa dzisiejszej Ewangelii wymaga, byśmy przywołali w nas samych obraz uzdrowienia w Betesdzie, sadzawce usytuowanej przy wschodniej bramie do Jerozolimy zwanej Bramą Owczą lub Lwią – tej samej, przez którą Chrystus wjechał na oślęciu do Świętego Miasta. Basen ten, którego hebrajska nazwa oznacza dom łaski, musiał być znanym miejscem cudownych uleczeń, skoro, jak zaświadcza opis świętego Jana Teologa, otoczony był pięcioma kolumnadami, symbolizującymi – jak można przypuszczać – pięć zmysłów, czyli całą cielesną powłokę człowieka, która teraz potrzebuje nadprzyrodzonej interwencji. W etymologię tą wpisana jest jednak pewna dwuznaczność:dom łaski mógł oznaczać jednocześnie dom hańby, gdyż przychodzących tam bardzo licznie chorych – dotkniętych ślepotą, ochromiałych, sparaliżowanych – najczęściej traktowano jako odrzuconych przez Boga, a więc i niegodnych ludzkiego miłosierdzia. Starożytne komentarze biblijne mówią, że wszyscy oni czekali przy zbiorniku na poruszenie wody przez Bożego posłańca, czyli anioła – jednak tylko ten dostępował cudu uzdrowienia, kto pierwszy się w niej zanurzył. Glossy precyzują, że uświęcenie wody następowało w momencie najbardziej odpowiednim (kata kairon), który musiał być jednak nieznany dla nikogo spośród oczekujących. Możemy wyobrazić sobie, że część z nich po prostu mieszkała przy cudownej sadzawce, najpewniej w urągających ludzkiej godności warunkach, by móc zdjąć z siebie odium odtrącenia. Z całą pewnością wiara w Bożą pomoc nadawała jedyny sens ich egzystencji i tym samym podtrzymywała przy życiu.